To chyba najdłużej powstający wpis na tym blogu. To projekt, który od początku natrafiał na liczne przeszkody, których bym nie przeskoczyła bez pomocy innych. Ale wreszcie jest! Zapraszam Was do małego, ale przytulnego i dopieszczonego w każdym kawałku, wnętrza - mojego gabinetu i pokoju Lilki w jednym! Najsłodszego i najjaśniejszego pomieszczenia w naszym mieszkaniu.
Gdyby ten pokój był ludzikiem, na pewno nie chcielibyście się z nim zadawać. Zmienny, ponury, zimny, a do tego jakiś taki pogarbiony i nieciekawy. Wiecie, taki typ spod ciemnej gwiazdy. Na szczęście ostatnio przeszedł całkowitą metamorfozę, jak w programach o odchudzaniu. Choć nic a nic nie urósł, a zamiast stracić kilogramy, sporo ich przybrał, to jednak udało się wreszcie zmienić go w coś ciepłego, zachęcającego, uroczego. W taką najlepszą przyjaciółkę.
Od początku coś w tym wnętrzu było nie tak. Spora w tym wina architekta, który chyba był leworęcznym niziołkiem ze światłowstrętem, ale przyznaję, że większość błędów należała do nas. Najmniejszy pokój w mieszkaniu, to jak każda sprytna żona, właśnie tam (i w łazience - nigdy więcej ciemnych płytek!) pozwoliłam Bartkowi zrealizować jego wizję - ciemną podłogę, szare ściany (czyt. nie białe), orzechowe forniry na szafie. Byłoby jeszcze znośnie, gdyby ściany nie wyszły różowe, a że były malowane pod koniec remontu nikomu już się nie chciało przemalowywać ("Malnie się za 2 lata" - taaaa... naiwna byłam). Na początku aż tak mnie nie wkurzał ten pokój (ma fajną lampę na pilota), ale ile można patrzeć na efekt własnych błędów i trochę lenistwa?
4 lata prosiłam się o zmiany, w między czasie próbując jakoś ratować sytuację. A ta mała klucha, zwana Lilką, osiągnęła to zanim się jeszcze urodziła! Ma siłę przekonywania dziewczyna. Ale zaraz, zaraz, bo chyba Wam jeszcze Liliany nie przedstawiłam, a to z nią aktualnie współdzielę ten pokój.
Słodka, jak tak czasem spojrzy ładnie w obiektyw, co? Okres noworodkowy musiała przeżyć bez własnego pokoju, ale chyba nie było jej tak źle, stale koło rodziców. Powinnam to zdjęcie dodać jako tytułowe, od razu by się lepiej post klikał, prawda? :)
A żebyście zobaczyli, jak źle było z tym pokojem, krótka historyjka obrazkowa. Pierwsze zdjęcie to stan sprzed zakupu, pokój dzieliło czworo dzieci, po których odziedziczyliśmy zielone rolety. Dzieci fajne, ale rolety okropne.
Na zmianę sypialnia i gabinet, oba nieciekawe i niezachęcające do wypoczynku. Najładniej było we wiosennej sypialni, ale było za duszno żeby się wyspać.
A co jest teraz? Mój gabinet połączony z pokojem Lilki. Większość mebli jest składana (łącznie z fotelem bujanym) i w przyszłości staną w innych pokojach albo zostaną sprzedane. Jak się leży tyle czasu ze złamaną nogą, to można sobie zaplanować zmiany w pomieszczeniu/ach na 3 lata w przód ;-) Nie martw się mężu, nie planuję nic dużego, takie tam małe zmiany estetyczne - kilka mebelków, tapetkę czy jakieś dodatki. Nic wielkiego. Ale chyba szybciej będzie wybudować dom.
Na pewno można by było zrobić ten pokój z większym efektem wow, projektując go od zera. Tutaj zależało mi na wykorzystaniu posiadanych mebli, bo albo się stąd wyprowadzę, albo pokój przejmie Lilka i wtedy będziemy musieli pomyśleć nad kolejnymi zmianami. Choć ustawienie nie jest idealne, dla mnie to pomieszczenie jest wspaniałe, funkcjonalne, jasne, przytulne i bardzo kobiece. Nietrudno też będzie je przekształcić w pokój tylko dziecięcy.
Ale już Was nie trzymam w niepewności, czas na zdjęcia!
Najchętniej to bym zrobiła parapetówkę i wszystkim Wam pokazała na żywo ten pokój, bo zdjęcia nie oddają w pełni tego klimatu. Pewnie dlatego, że regały takie niewystylizowane, nie instagramowe, zbyt życiowe są. Ale i tak jest super! Może uda mi się film nakręcić, zobaczymy.
Spora różnica, prawda? Zrobiło się tak radośnie.
Wszystko zaczęło się od malowania. Za tą część odpowiadał Bartek i moja siostra Aga. Bartek nie znosi malowania, ale twierdzi, że tymi farbami poszło łatwo i przyjemnie. W podsumowaniu całego projektu napiszę Wam czy pochłanianie formaldehydu przez farby Magnat jest jakoś odczuwalne.
Zastanawiałam się, co wprowadziło największą zmianę, ale nie ma takiego elementu. Produkt od każdego z partnerów oraz nasza praca, pozwoliły mi stworzyć naprawdę ładne wnętrze. Na razie nic bym w nim nie zmieniała.
Gdyby ten pokój był ludzikiem, na pewno nie chcielibyście się z nim zadawać. Zmienny, ponury, zimny, a do tego jakiś taki pogarbiony i nieciekawy. Wiecie, taki typ spod ciemnej gwiazdy. Na szczęście ostatnio przeszedł całkowitą metamorfozę, jak w programach o odchudzaniu. Choć nic a nic nie urósł, a zamiast stracić kilogramy, sporo ich przybrał, to jednak udało się wreszcie zmienić go w coś ciepłego, zachęcającego, uroczego. W taką najlepszą przyjaciółkę.
Od początku coś w tym wnętrzu było nie tak. Spora w tym wina architekta, który chyba był leworęcznym niziołkiem ze światłowstrętem, ale przyznaję, że większość błędów należała do nas. Najmniejszy pokój w mieszkaniu, to jak każda sprytna żona, właśnie tam (i w łazience - nigdy więcej ciemnych płytek!) pozwoliłam Bartkowi zrealizować jego wizję - ciemną podłogę, szare ściany (czyt. nie białe), orzechowe forniry na szafie. Byłoby jeszcze znośnie, gdyby ściany nie wyszły różowe, a że były malowane pod koniec remontu nikomu już się nie chciało przemalowywać ("Malnie się za 2 lata" - taaaa... naiwna byłam). Na początku aż tak mnie nie wkurzał ten pokój (ma fajną lampę na pilota), ale ile można patrzeć na efekt własnych błędów i trochę lenistwa?
4 lata prosiłam się o zmiany, w między czasie próbując jakoś ratować sytuację. A ta mała klucha, zwana Lilką, osiągnęła to zanim się jeszcze urodziła! Ma siłę przekonywania dziewczyna. Ale zaraz, zaraz, bo chyba Wam jeszcze Liliany nie przedstawiłam, a to z nią aktualnie współdzielę ten pokój.
Słodka, jak tak czasem spojrzy ładnie w obiektyw, co? Okres noworodkowy musiała przeżyć bez własnego pokoju, ale chyba nie było jej tak źle, stale koło rodziców. Powinnam to zdjęcie dodać jako tytułowe, od razu by się lepiej post klikał, prawda? :)
A żebyście zobaczyli, jak źle było z tym pokojem, krótka historyjka obrazkowa. Pierwsze zdjęcie to stan sprzed zakupu, pokój dzieliło czworo dzieci, po których odziedziczyliśmy zielone rolety. Dzieci fajne, ale rolety okropne.
Na zmianę sypialnia i gabinet, oba nieciekawe i niezachęcające do wypoczynku. Najładniej było we wiosennej sypialni, ale było za duszno żeby się wyspać.
A co jest teraz? Mój gabinet połączony z pokojem Lilki. Większość mebli jest składana (łącznie z fotelem bujanym) i w przyszłości staną w innych pokojach albo zostaną sprzedane. Jak się leży tyle czasu ze złamaną nogą, to można sobie zaplanować zmiany w pomieszczeniu/ach na 3 lata w przód ;-) Nie martw się mężu, nie planuję nic dużego, takie tam małe zmiany estetyczne - kilka mebelków, tapetkę czy jakieś dodatki. Nic wielkiego. Ale chyba szybciej będzie wybudować dom.
Na pewno można by było zrobić ten pokój z większym efektem wow, projektując go od zera. Tutaj zależało mi na wykorzystaniu posiadanych mebli, bo albo się stąd wyprowadzę, albo pokój przejmie Lilka i wtedy będziemy musieli pomyśleć nad kolejnymi zmianami. Choć ustawienie nie jest idealne, dla mnie to pomieszczenie jest wspaniałe, funkcjonalne, jasne, przytulne i bardzo kobiece. Nietrudno też będzie je przekształcić w pokój tylko dziecięcy.
Ale już Was nie trzymam w niepewności, czas na zdjęcia!
Projekt vs. realizacja
Małe przed - po:
Wszystko zaczęło się od malowania. Za tą część odpowiadał Bartek i moja siostra Aga. Bartek nie znosi malowania, ale twierdzi, że tymi farbami poszło łatwo i przyjemnie. W podsumowaniu całego projektu napiszę Wam czy pochłanianie formaldehydu przez farby Magnat jest jakoś odczuwalne.
Zastanawiałam się, co wprowadziło największą zmianę, ale nie ma takiego elementu. Produkt od każdego z partnerów oraz nasza praca, pozwoliły mi stworzyć naprawdę ładne wnętrze. Na razie nic bym w nim nie zmieniała.
Metamorfozy
Jedynym meblem, który nie został zmieniony albo nie powstał specjalnie do tego projektu jest szafa Bartka. Ale dzisiaj tylko pokażę Wam zdjęcia, a o każdej metamorfozie opowiem Wam w osobnych wpisach.
Łóżeczko dostawne Filip od firmy Sen Malucha to nasz ulubiony produkt z wyprawki, jeszcze trochę o nim przeczytacie, bo przecież nie mogłam tak o postawić łóżeczka (choć prosto ze sklepu było super i długo tak funkcjonowało u nas), musiałam dorobić półeczkę i coś jeszcze ;-)
Dawno chciałam jakoś zakryć klimatyzator na czas zimy i powiesić półki na tej ścianie, żeby nie było tak pusto, ale dopiero argument "trzeba gdzieś schować książeczki Lilki" zadziałał ;-) Na razie to miejsce na moje przydasie, moja część pokoju. Te szafki to najbardziej upierdliwy element wnętrza, budowany przez 5 osób. Gdyby nie cudne, złote uchwyty od ReGałki oraz genialny, ażurowy panel od Ażurove to pewnie byśmy się poddali i regału by nie było. Ale się uparłam, że już mamy te produkty i one mi się tak podobają, że trzeba je pokazać. Czemu te płyty meblowe usłyszały więcej przekleństw niż niektórzy przez całe życie dowiecie się z osobnego wpisu.
Uwielbiam wszelakie listy, ale zawsze miałam je pochowane, bo nie lubię mojego charakteru pisma. Te planery od Ogarniam Się są tak ładne, że nawet moje bazgroły mi nie przeszkadzają. Lubię, kiedy typowo użytkowe przedmioty stają się też elementem dekoracji. O mojej metodzie na organizację czasu też Wam napiszę (ah te plany! Serio mam wpisy na pół roku przygotowane ;-)).
Dużo zmieniła też metamorfoza paskudnych rolet. Nowe są drogie, na stare nie mogłam patrzeć, a dzięki firmie tesa stworzyłam coś nowego. Będzie tutorial!
Pokój dziecięcy nie mógłby istnieć bez dodatków. Postawiłam na pastelowe kolory i delikatne światełka. Więcej detali, w tym cudowne dekoracje i lampki od Cotton Love, pokażę Wam we wpisie ze szczegółami projektu. Po zgaszeniu światła w pokoju robi się magicznie. Lilka uwielbia wpatrywać się w lampki.
Dzięki tym złotym plakatom w pokoju jest też kobieco i tak "doroślej". Uwielbiam jak odbija się w nich światło słoneczne.
Cały projekt to też wiele elementów niewidocznych na pierwszy rzut oka. Ważne są produkty dwóch firm - kosmetyki do wnętrz od Perfect House oraz taśmy tesa. Te pierwsze to moje odkrycie sprzed roku. Nigdy nie wierzę w magiczne sprzątanie bez szorowania, aż nie dostałam sprayu do czyszczenia łazienek i nie usunęłam "nieusuwalnej" plamy spod prysznica. Nie wiem jak, ale wcześniej nie zadziałały żadne typowe, mocne środki do sprzątania. Magia! A przy remoncie to ogromne ułatwienie, kiedy wystarczy przetrzeć wannę z farby czy meble z pyłu po wierceniu. Bez większych problemów usunęłam też kawałki akrylu czy kleju. Polecam bardzo tą serię, tylko koniecznie zamykajcie spryskiwacz po skorzystaniu, bo zdarza się, że cieknie pod wpływem ciepła.
Rzepy tesa to drugie odkrycie. Miałam ich użyć do metamorfozy okna, a wykorzystałam je do wielu innych projektów w pokoju. Tak, tak - będą tutoriale ;-)
Na dzisiaj to tyle, pozdrawiamy Was z nową użytkowniczką pokoju.
Pozdrawiam,
Kaja
Kaja
Lilka wyglada jak laleczka, a pokoj jest cudownie cukierkowy 😊
OdpowiedzUsuńMiał nie być cukierkowy, ale przestałam z tym walczyć :) W końcu to pokój dwóch kobietek to może być słodko :)
UsuńWyszło naprawdę super!
OdpowiedzUsuńAż (prawie) pożałowałam, że u mnie będzie syn!
OdpowiedzUsuńŚwietna robota. Lubię przemyślane projekty i przede wszystkim praktyczne i ładne, a nie wyłącznie ładne. Owocnej pracy w nowym gabinecie! <3
Ooo dla syna można takie cudne szare, brązowe pokoiki zrobić! Jakby to wnętrze było jaśniejsze, to też bym szła w tym kierunku :)
UsuńDziękuję serdecznie! Funkcjonalność u nas zawsze na pierwszym planie ;-)
Na sam początek - Lilka jak malowana :). Pięknie jej w szydełkowym wdzianku. Z insta wiem, że to Twoje dzieło :).
OdpowiedzUsuńDużo dała zmiana podłogi, pojaśniał a dzięki dodatkom stał się bardzo przytulny. Gratuluję :).
Dziękuję :) Wdzianko faktycznie wyszło spod mojego szydełka, to uzależnia! Oj tak podłoga dużo dała, ale też ściany, a w szczególności ta biała. Wchodzę do pokoju i nie zderzam się z tamtym ciemnym różem :D
UsuńIle w tym wpisie jest radości i szczęścia! Pokój moich dzieci nadal nieskończony... dałaś mi kopniaka, żeby wreszcie się za niego zabrać! Wasz pokoik jest cudny, taki dopieszczony i tyle ślicznych dodatków- innych niż te, które widuję naokoło. Bardzo podoba mi się jak zaaranżowałaś półki- zdradzisz skąd te złote figurki zwierzątek? Cudne są! No i świetne kolory dobrałaś! Jest pastelowo, ale nie cukierkowato, a złoto dodało elegancji <3 ps. Pięknie obie wyglądacie!
OdpowiedzUsuńBo ten pokój jest taki radosny :) Chociaż podobają mi się niektóre dodatki, które widuje się naokoło, to starałam się ich nie skumulować u siebie (choć kilku modnym gadżetom uległam ;-)), bo zdałam sobie sprawę, że potem wszystkie te wnętrza wyglądają tak samo i nie potrafię powiedzieć na czyj dom patrzę. Bardzo się cieszę, że Cię zmotywowałam do zmian u Ciebie! Czyli szykuje się kolejna świetna metamorfoza :) A złote figurki: renifer i głowa jelonka to obi, zawieszki na choinki, kupiłam w niedzielę, a krokodyl to zabawka z dzieciństwa plus spray Moje Deko.
UsuńNo przepiękny macie pokoik �� Jest w nim tak lekko i z wdziękiem, z pewnością nowych inspiracji i pomysłów tylko Ci w nim przybywa. Łóżeczko mamy identyczne, tylko na stałe ulokowaliśmy przy naszym łóżku póki co, a i tak rzadko w nim przesiaduje �� Córeczkę masz przepiękną! ��
OdpowiedzUsuńDokładnie to chciałam osiągnąć - tą lekkość :) Nasze łóżeczko wędruje po mieszkaniu, właśnie stoi w salonie. Dzięki temu mała jest w nim bardzo często. Dziękujemy Kasiu :)
UsuńBardzo ładny pokój :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńjejku jaki ładny pokój, fajny pomysł i te kolorki :) córka urocza :)
OdpowiedzUsuńWreszcie mogłam poszaleć z kolorem i nikt mi nie powie, że infantylnie :D
UsuńDwie pięknie kobiety i przepiękny pokój. I muszę przyznać,że realizacja wyszła jeszcze lepiej niż plan :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie! :) Plan zakładał wersję minimum, na szczęście udało się zrobić więcej
UsuńWspaniała metamorfoza, pokój stał się bardziej przytulny i radośniejszy. Słodka Lilka..., trudno oderwać od niej wzrok.Piękne fotki.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wygląda :) Udał się pokój, to można powiedzieć na pewno! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sofa właśnie takiej szukam. Gdzie można taką dostać? Czy jest rozkładana i nadaje się do spania?
OdpowiedzUsuńTo jest sofa Askeby z IKEI, ale zmieniliśmy jej tapicerkę oraz konstrukcję. Do codziennego spania się nie nadaje (bez zmian), do okazjonalnego może, ale nie jest to szczyt wygody (w części przy oparciu materac jest bardzo cienki po rozłożeniu i praktycznie śpi się na desce).
Usuń